Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

w warunkach realniejszych. Dlatego powieść ma przed sobą przyszłość; a choć wielu już narzeka na zbytnie jej rozwielmożnienie się w literaturze, choć wielu, jako Kassandra Troi, przepowiada jej blizki upadek, to jednak zdanie jednych i drugich niewczesne lub niesłuszne. Powieść jest pożyteczną, bo nic tak, jak ona, nie wpływa na masy i nie działa na opinię publiczną. Powieść nie upada, a przeciwnie, zdobywa sobie coraz szersze koło czytelników, a nadewszystko, coraz nowe pola.
To ostatnie zdaje się dziwnem, a jednak tak jest. Przed kilkunastu laty zagranicą, a przed parą tygodni u nas powieść zdobyła sobie katedrę. Pierwszym autorem, który u nas zatknął jej sztandar na poważnem profesorskiem miejscu, był pan Faleński; pierwszym utworem, wypowiedzianym w ten sposób, była jego: „Pociecha rodziny“, Janio i Mania, dwoje psutych przez rodzinę pieszczochów, spadło z katedry ku zbudowaniu lub oburzeniu matek słuchających, a ku większej zabawie ogółu publiczności. Odtąd drogę można uważać za utorowaną, bo sam fakt wprowadzenia powieści na katedrę podobał się publice i podobał nawet więcej, niż „Pociecha“ p. Faleńskiego, niż muzyka amatorów i niż opowiadanie p. Roszkowskiego o dyplomatycznych obyczajach.
Nie znaczy to jednak, aby Warszawa nie lubiła dyplomacyi, i żeby dyplomacyą nie można