kiej. Koronowane osoby zakupują prace naszych artystów (Grottgera rysunki nabył cesarz austryacki), i dla urodzonych na stopniach tronu dzieło malarza polskiego może być upominkiem. Słyszymy, że Galicyanie zakupili „Odsiecz Wiednia“ Brandta z zamiarem ofiarowania go arcyksiężniczce Gizelli. Będzie to podarek ślubny i zarazem przypomnienie „małej przysługi Sobieskiego“ — nakoniec dowód galicyjskiego animuszu.
Animusz pojedyńczych ludzi, uchodzący za animusz całego społeczeństwa lub przynajmniej pewnej jego części, może się najrozmaiciej objawiać. U nas naprzykład objawia się, jako popęd do owacyi. Prawda! mamy wśród nas tyle wielkości, tyle znakomitości i tyle wiekopomnych zasług, że ani się wstrzymać od okazania im czci przynależnej. Wyprawiamy więc „bene merentibus“ obiadki, na których rozczulamy się ich zasługą (nie obiadków, ale zasłużonych), palimy do nich i z ich powodu mówki; wkładamy sobie w ich osobach wieńce na głowy i dochodzimy przy którymś z kolei kieliszku do przekonania w duchu, wypowiedzianego często na cały głos, że „cały świat“ (tak się nazywa sala bankietowa) zazdrości nam naszych wielkości. „Czterdzieści wieków patrzy na nas!“ ani jednego mniej. Czterdzieści wieków — i kwita.
Jakie to skromne! możeby dodać z jedno
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.