dzisz, nasza rozrywka, a zarazem, jeżeli chcesz, to nasza wystawa, wielki „magasin des modes“ — wystawa ubrań, domowych zasobów pieniężnych i nakoniec konkurs na wdzięki. Oto po ławkach siedzi złota młodzież, biegli sędziowie, a włożywszy na nos binokle, poważni, przejęci wielkością zadania, studyują starannie piękności. Wybór nie łatwy! Ach! w żłoby im dano nie tylko owies, i siano! A jednak trzeba wybrać, trzeba dać premium. Oto zbliża się jakać postać niewieścia; błyszczące szkiełka zwracają się ku niej — i nagle cichy, arystokratycznie grassejowany wyraz „charmante! charmante!“ przelata z ust do ust, niby po drucie elektrycznym. Opinia ustalona — uznana nowa piękność, konkurs zamknięty.
Lecz ty masz dosyć i tego — chaos odurzył cię. Więc idźmy dalej. Oto na prawo, boczną ulicą wije się sznurek pensyonarek; niby gąski, drepcą jedna za drugą, zwracając na środkową ulicę ciekawe spojrzenia. „Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie puszczają“. A jeśli nie grzechy, to przełożona. Dalej znów emeryci pod mającem zjawić się wraz z liśćmi cieniem drzew — weterani, to jest wytyrani życiem siedzą cicho na ogrodowych ławkach, gwarząc, o czem się zdarzy, a cichą pogawędkę przerwie chyba żwawa sprzeczka polityczna. P. radca utrzymuje, że pokój jest wielkiem dobrodziejstwem, a poczciwiec oddałby ulubione-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.