Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

niż przez miodowe tylko miesiące utrzymały się w zgodzie i pracy. Doszła nas wieść, że wkrótce zacznie w Warszawie wychodzić pismo peryodyczne pod tytułem: „Ogrodnik i pszczelarz“. Jeżeli tylko będą je redagowali specyaliści, ma ono niemałą szansę powodzenia. Podniesienie ogrodnictwa i pszczolnictwa nie byłoby zresztą nowością, ale raczej powrotem do tradycyi, która twierdzi, że ongi kwitło u nas i jedno, i drugie. Okolice Niemna słynne były niegdyś jako kraina miodowa, brzęcząca miryadami pszczół, osiadłych w barciach leśnych. W wielu miastach i miasteczkach znajdowały się woskobójnie; miód i wosk spławiano Wisłą i Niemnem do portów bałtyckich, skąd zagraniczni kupcy rozwozili te produkta daleko na Zachód. W Polsce stare miody do picia ceniono na równi z węgrzynem i małmazyą. Z nadwiślańskich krain pszczolnictwo kwitło szczególniej w lesistej Małopolsce, a jeszcze dawniej na Pomorzu. Szajnocha wspomina, że szczególniej w Małopolsce, wedle górnego biegu Wisły, szumiały całe lasy lipowe, roznoszące latem dziwnie cudną woń po okolicy. Wówczas to w pogodne dnie brzmiał taki las ogromną z tysiąca tonów złożoną muzyką pszczolną, którą lubował się współczesny, w lasach żyjący bartnik. Kochanowski sam mówi, jako w znojne godziny popołudniowe lubiał położyć się pod cieniem lipy i słuchać kapeli pszczół nad gło-