ty“, i dlatego pozwala sobie czasem drwić z niego. Nie rozumiał też ostatniego jubileuszu i wcale nie mógł sobie zdać sprawy z niego. „Co oni ci mu wieńce na głowę kładą! chyba powaryowali“. — Smutna to ignorancya; ale jeżeli przypomnimy sobie, że jakaś, widocznie dość zamożna dama ofiarowała wcale sporą sumkę na wdowę po Koperniku, przestaniemy się dziwić nieświadomości Nadwiślaka.
Arystokracyę miejscową stanowią, jak już wspomnieliśmy, posiadacze sieci, podrywek i nakoniec łodzi. Ci ostatni, na podobieństwo ptaków, czyhających na łup, czają się przy brzegach; ale niechno ugrzęźnie na piasku statek parowy, lub galar rozbije się o filary mostu, wnet biegnie w zawody wśród radosnych okrzyków kilkanaście łódek, jakby z pod wody wyskoczyły. Następuje praca; słychać skrzyp sznurów, uderzenia siekier, klątwy, okrzyki zachęty, i w pół godziny robota skończona. Statek wyciągnięty, galar powiązany na nowo z połapanego drzewa, i znów cisza na wodzie, łódki przywiązane do brzegów, znów spokojnie i znowu:
Przez dnie całe i noce
Wisła szumi, bełkoce.
Lato bywa żniwem dla przewoźników; wtedy bowiem nastaje dla różnorodnej, ale głównie rzemieślniczej ludności pora przejażdżek na Saską Kępę. Różnobarwne tłumy powiewają so-