skie torosy dostarczają przynajmniej po śmierci pożywnej strawy dla ubogich, a mądryby był, ktoby z poległego literata umiał osiągnąć jeszcze jakiśkolwiek pożytek. Zdaje mi się, że nawet głęboki, a wynalazczy rozum zmarłego Liebiga cofnąłby się wobec podobnej trudności.
Powyższe uwagi nasunęły się nam po przeczytaniu w przedostatnim numerze Tygodnika Illustrowanego artykułu, pod tyt.: „Pogadanki o rzeczach artystycznych i naukowych“, w których autor, przywołując do porządku polemizujące pisma, upomina się o większą wzajemną wyrozumiałość i większą uczciwość literacką. Zgadzając się najzupełniej z Tygodnikiem na potrzebę reformy w tym względzie, mamy nadzieję, że przestrogi jego, jako wychodzące od spokojnej i w obu obozach nie budzącej nienawiści redakcyi, tem chętniej będą wysłuchane.
Ale zagadaliśmy się o rzeczach ogólniejszej natury, a obowiązek felietonisty woła o sprawozdanie z faktów bieżących. A więc wróćmy się ku nim, zaczynając od tego, co najbardziej w oczy wpada. Domy, których wiosenna tualeta zajmowała jeszcze niedawno spostrzegawczy zmysł felietonistów, obecnie wyblanszowane już i wyróżowane, pozwalają przyglądać się sobie zblizka. Możnaby także pisać jeszcze o oknach, zapłakanych wapiennemi łzami, i o niebezpie-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.