cznej chmurnej i zapłakanej wiosny modlitwy do księżyca muszą się już zdarzać bardzo często. Szkoda, że towarzystwo gazowe nie weszło i z nim w jaki układ, regulujący ilość światła, którą ma nam przesyłać.
Wiosenne bowiem chmury nie pozwoliły mu jeszcze ani razu świecić z własnej ochoty, słusznie więc część zarzutów naszych ściąga się i do pogody. Radzi z niej tylko ojcowie, których uwalnia ona od sprawiania rodzinom majówek.
Majówka! to dla szczęśliwych, wybranych śmiertelników sposobność odetchnięcia z wygodnych poduszek kocza czystem powietrzem wiosennem; to krótka przechadzka po wilanowskim ogrodzie, gdzie, jak głosi napis: jest zapomnienie życia; to równie wygodny powrót do domu; to rzeźwiejszy sen w nocy, uspokojenie nerwów, przedsmak wiledżiatury — sielanka, w której Baucis ma jedwabny kapelusik, a owieczki kolorowe kokardy na szyjach. Ale dla mniej zamożnych majówka to ważny i potrzebujący wielu przygotowań, a stąd kosztowny i kłopotliwy spacer. Dobre jest świeże powietrze — rozumuje niezamożny ojciec rodziny — ale dobry i grosz, którego brak na przyjemności; dobry i obiad, zjedzony o właściwej porze, dobra po obiedzie i czarna kawa z gazetą, Thiersem, Remusatem i Gambettą.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.