krzyki i wróżby: czy złapią, czy nie złapią? Wianek tymczasem na gładkiej i spokojnej powierzchni sunie dalej i dalej; czasem, zasłonięty falą, niknie na chwilę z oczu, czasem zarysuje się, jak świetlista obrączka, czasem zdaje się zatrzymywać na miejscu. Ale już jedna łódź wyściga inne, a teraz coraz to bliżej i bliżej zabiega i już, już zdaje się go dotykać, już minęła go dziobem — rozległ się okrzyk: trzymaj! kilka rąk wyciąga się ku niemu, i oto wianek już nie na falach, ale w ręku przewoźników, którzy wznoszą go w górę, okazują publice swój tryumf.
Puszczającym jednak chodzi o to, by wieniec płynął swobodnie, więc zaczynają się targi o wykupienie jeńca z niewoli. Zdarza się jednak, że po wykupieniu chwyta go inna łódź, z którą znów trzeba się na nowo układać. Najczęściej też wieńce zostają w ręku przewoźników.
Oprócz tych rzemieślniczych wianków, spada także z mostu, chciałbym powiedzieć, potop kwiatów, pokrywających fale, tak że wody nie widać; ale, chcąc być ściśle historycznym, muszę unikać figur retorycznych, spada więc pewna ilość… wianków dziewiczych.
Przewoźnicy chwytają je także, jeżeli nie dla korzyści, to dla uciechy i dla przedłużenia zabawy.
Cała więc uroczystość jest zarazem rodza-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.