niują w basie, a zawsze szepcą do ucha słówka, nierównie jeszcze bardziej harmonijne, niż walce i poleczki.
Najwięcej jednak ze wszystkich cierpią sąsiedzi, którzy słyszą głos, ale twarzy nie widzą.
Może instytut muzyczny pochwyci przynajmniej w karby większego taktu i ścisłości ową fortepianową epidemię.
Kiedy mówimy o popisach, wypada nam wspomnieć jeszcze o jednym popisie, który niedawno odbył się w Mokotowie, w Instytucie moralnie zaniedbanych dzieci.
Pożyteczna ta instytucya była przed niejakim czasem w wielkiem zaniedbaniu; obecnie troskliwość i pracowitość p. Zajewskiego, przełożonego, postawiła ją na stopie odpowiedniejszej założeniu. Popis okazał, ile istotnie skorzystały owe biedne dzieci, które zostawione same sobie, zmarniałyby na drodze nędzy i występku. Instytut nie tylko daje im przytułek w latach dziecinnych, ale ma przez odpowiednie wykształcenie zapewnić im kawałek chleba na lata dojrzałe, a przez to chronić od błędnych ścieżek i wrócić społeczeństwu, jako ludzi pożytecznych. Obok zakładów rolnych dla małoletnich przestępców, instytucya ta tem godniejsza uznania, że nie rozporządza nie tylko znacznymi, ale nawet dostatecznymi środkami pieniężnymi. Nie odwołuje się jednak do ofiar i dobroczynności, chociaż nieraz brak jej koniecznych
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.