Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

środków. Opowiadał p. Zajewski zwiedzającym osobom, że szczególniej daje się czuć potrzeba papieru, piór, ołówków, książek i t. p. zapasów, które w każdym zakładzie naukowym są niezbędne, a których instytut nie ma za co nabyć. Podnosimy naumyślnie tę kwestyę, wiedząc, jak wielu jest u nas ludzi chętnych do niesienia pomocy zakładom filantropijnym, pomocy, która jest aktem miłosierdzia, rozumniejszym i pożyteczniejszym, niż dawanie jednorazowych wsparć żebrakom.
Kiedyśmy już potrącili o filantropię, niechaj nam będzie wolno wspomnieć o filantropijno-kwiatowo-modnej zabawie, to jest o loteryi, jaka odbyła się wczoraj w Saskim ogrodzie na korzyść biednych bez różnicy wyznań.
Już od rana chmurno było jakoś i posępnie, a zaraz po południu spadł pierwszy, krótki, ale rzęsisty deszcz, niby pierwsze ostrzeżenie, po którem wkrótce nastąpiło i drugie. Pomimo tego zabawa rozpoczęła się. Tłumy zgromadziły się w głównych alejach i około namiotów. Oglądano się wzajemnie i kupowano bilety. Zwykłe, przy losowaniu ożywienie poczęło ogarniać grających. Namiętność szczególniej budził powóz i dwie krowy. Los kaprysił, jak zwykle, obdarzając małe dziewczynki papierosami, dandysów pończochami damskiemi, wojskowych lalkami, i t. p. Czasami jednak kaprysy owe wyglądały jakby na umyślną złośliwość. Mówiono