Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedzcie mi, kto wygrał krowę?“ Obok niego kipi i wre życie, przechodzą literaci, kupcy, ojcowie rodzin z żonami i dziećmi, młódź żeńska o idealnych posagach, i młodzież męska o pozytywnych wymaganiach co do posagów; ale on nie widzi nikogo, i w miarę, jak gwar się zwiększa, woła coraz donośniej: „Pytam raz jeszcze, kto wygrał krowę?“ Krowa — jeżeli krowa jest głównym fantem — interesuje go jako sprawozdawcę tak mocno, że swą rogatą figurą zasłania mu świat cały i wszystko, co się na ziemi dzieje.
Szczęśliwe to chwile, ale rzadkie, bowiem fantowa loterya w r. b. odbyć się miała tylko dwa razy, a dotąd była raz tylko. Kiedy więc niema loteryi, kiedy wszystko, co można rzec o pogodzie, o stanie wody na Wiśle, o ciężkiej doli felietonisty, o cholerze, o strumyku dla ptaków w Saskim ogrodzie, wyczerpie się tak, jak dowcip niektórych naszych pism humorystycznych, jak cierpliwość ich czytelników, jak kieszenie lokatorów, płacących dwa razy wartość mieszkań, jak wołania o kanalizacyę w Warszawie — wówczas to dopiero używa się ostatnich, wspomnianych przez nas sposobów ratunku i pisze się o reżyseryi lub właścicielach domów w Warszawie.
Ileż to krzyku na reżyseryę i na właścicieli domów, ile wymagań, ile artykułów wstępnych, ile zjadliwych dowcipów w felietonach,