posługują się nasi wysokich, pół wysokich i ćwierć wysokich towarzystw rodacy.
Taka mnogość naszego pokolenia wprawiała niektórych w dobry humor. „Nasi zawsze górą“, mówił do mnie pewien, wracający z wystawy obywatel. I pewno! Gdzie chodzi o wydanie grosza, bywają nasi górą; ale kwestya, czy ciż sami „nasi“, gdy przyjdzie płacić raty Towarzystwa Kredytowego, nie będą ich płacić trochę zanadto z dołu?
Gdyby tak kto obliczył, ile naprzykład wszyscy, razem wzięci z Królestwa, wydaliśmy w Wiedniu na wystawie, niezawodnie pokazałoby się, że za te pieniądze możnaby obsiać w całości pszenicą z kilka powiatów, albo założyć uniwersytet, albo kilkadziesiąt szkółek ludowych, albo zapłacić procent od połowy długów kieszonkowych wszystkich obywateli ziemskich, albo urzeczywistnić z połowę owych pięknych filantropijno-społecznych projektów, które tak łatwo robimy, a z taką trudnością urzeczywistniamy, albo nakoniec wykupić z kilkanaście majątków przeszłych lub przechodzących w ręce niemieckie, albo… któżby skończył wyliczać, co z milionami robić można.
A teraz pytanie, ile też warte są korzyści, jakie wynieśliśmy z oglądania wystawy i czy wartość ich, zmieniona na monetę, kurs w kraju mającą, dorównałaby wartości choćby połołowy wiedeńskich wydatków?
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.