służąca, która, posłana na miasto, nie ginie na jakie dwie godziny, która na jedno słowo pani nie odpowiada już dziesięciu, która się nie kocha i nie przyjmuje adoratorów pańskim cukrem i pańską herbatą, która nie uczęszcza na tańcujące „Pod murzynami“ wieczory w sukni starszej panienki, która nie posiada w wysokim stopniu sztuki odejmowania odnośnie do pieniędzy, danych na sprawunki, która nie ma pretensyi podobania się panu lub paniczowi, która nakoniec służy dłużej jak kwartał w jednem miejscu, taka, mówię, służąca liczy się dziś do mitów, do tradycyi, do wspomnień, do kreacyi książkowych do owych czasów, w których istnienie nikt już nie wierzy, a w których, jak baśń prawi, pan kochał sługę, a sługa kochał pana i dobrze się działo.
Dziś nikomu się już dobrze nie dzieje, dziś stoją naprzeciwko siebie dwa wrogie obozy, zaklinające się, że im „świętej cierpliwości potrzeba“, żeby się znosić wzajemnie.
Czyja jednak w tem wina? — oto pytanie! Były inne sługi, wszyscy to wiemy; ale mało kto zastanowi się, czy też w owych patryarchalnych czasach i panie nie były inne niż dziś są? Czy nie pracowały ręka w rękę razem ze służącymi, czy zamiast tracić czas na stroje, wizyty, zabawy i tym podobne grzeszki, o których, gdyby nie brak miejsca, naprawiłbym wiele pięknych morałów, nie zajmowały się gospodarstwem od
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.