wszystkiem, jak niektórzy nasi literaci, przed którymi, podobnie jak przed królem Salomonem, począwszy od ziarnka piasku, a skończywszy na cedrze z Libanu, pod słońcem niema tajemnic.
Taką jest Rolina. Dziwiono się wprawdzie, że tak cudowne dziecię nie pomiarkowało odrazu, że publiczność warszawska nie więcej ma pieniędzy, jak rozumu, i że cena rublowa za pierwsze, a półrublowa za drugie miejsca, odstraszy wszystkich, choćby od największych cudów. Tak też się stało. Pierwsze przedstawienie nie mogło mieć miejsca, ponieważ nikt, literalnie nikt nie przyszedł.
Jest to surowa nauczka dla wszystkich, spekulujących na warszawskie kieszenie i warszawską łatwowierność. Tym razem poskutkowała ona cudownie, albowiem zaraz na drugi dzień ogłoszenia doniosły, że wymagania panny Roliny zmniejszyły się aż do dwóch złotych za pierwsze, a złotówki za drugie miejsca. No! tak to jeszcze! Obniżenie cen natychmiast jednak skutkowało, albowiem odtąd znaleźli się ciekawi cudów nadzwyczajnego dziecięcia. Na wczorajszem wieczornem przedstawieniu było kilkanaście osób, zwłaszcza drugie miejsca zapełniły się prawie wszystkie. Między publicznością a dziecięciem pośredniczy jego opiekunka, która, ukazując mu rozmaite osoby, każe naprzykład odgadywać ich zajęcia, albo podawszy komuś książkę, pyta dziecka, na której stronicy ów
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.