przeciwnie: zimna, wyrachowana, samolubna, nie podobała się nikomu, i wszyscy jej nie lubili, wszyscy, mówię, z wyjątkiem ojca.
Ojciec za to, master Handel, wady jej poczytywał za cnoty i kochał ją całą siłą ojcowskiego serca.
Kochał, ale przywiązanie to, jak każde zresztą przywiązanie, przyniosło mu niemało zmartwień i kłopotów, bo córkę trzeba było wydać zamąż, panna starzała się i brzydła; z wiekiem stawała się coraz mniej ponętną, coraz wyrachowańszą, chciwszą, samolubniejszą, a tu starających się o jej rękę jak nie było, tak nie było.
Łatwo wystawić sobie teraz radość ojca i córki, gdy pewnego razu rozeszła się wieść, że przybył w ich strony pewien gentleman z wyraźnym zamiarem starania się o rękę panny Chęci zysku.
Oczekiwano go z niecierpliwością, gdy wreszcie zajechał przed pałac pana Handel, i ojciec i córka wybiegli aż na ganek na jego spotkanie. Wybiegli, spojrzeli, i… Boże, cóż za rozczarowanie!
Przybyły gentleman przyjechał na „bidzie“. Ubiór na nim był wyszarzany, jakaś krótka, kusa, kusiuteńka bonjourka okrywała jego ramiona, na głowie miał dziurawy kapelusik z różnokolorowemi piórkami, przez bok przewieszony pusty sac de voyage, w ręku teczkę bez
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.