jakie o nich między ludem tutejszym chodziły, były i te, że się nie żywią na nasz sposób, że widziano ich wieczorem po Praterze, polujących na psy, które w nocy pieką, a gdy jakiejś kobiecie słowackiej, pracującej na placu wystawy, zginął czteroletni chłopiec, upewniano, że go zjedli Japończycy. Te i tym podobne baśnie wkrótce ustały, gdy się przekonano, że mieszkania mają piękne i drogie, że służba ich męska złożona jest z Niemców i Francuzów (do robót kobiecych przywieźli z sobą Japonki, które się oczom obcych nie pokazują), i że jadają w pierwszych hotelach, unosząc się nad kuchnią wiedeńską, winem austryackiem i piwem. Takiem zachowaniem się i złotem, którem hojnie płacą, zupełnie sobie ujęli niższe klasy. O ile się dało zauważyć, nie są ci panowie obojętni na wdzięki tutejszych piękności; bo jak się pokaże na wystawie jaka ładna a jasno-włosa osóbka, zaraz schodzą się w kupki i coś między sobą radzą, uwagi robią, zęby, jak śnieg, białe pokazują i oczy jeszcze bardziej jak zwykle przymrużają. Nie lubią tylko, gdy panie zbyt się przyglądają ich czynnościom. Gdy w Wiedniu bawił książę Walii, lubił się otaczać pięknemi damami; raz w licznem towarzystwie poszedł do japońskiego otoczenia. Księżna Fürstenberg, bardzo żywego usposobienia dama, widząc, jak niby na pozór niedołężny cieśla pomału hebluje kawał drzewa, odebrała mu z rąk narzędzie,
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.