Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

mówiąc, że to lepiej zrobi. Cieśla na widok pięknej pani uśmiechnął się dobrotliwie, spokojnie spoglądając, jak się w jego prawa wdzierała; ale póty trwał uśmiech, póki mu krzywo nie zaczęła heblować; wtedy nie mógł już flegmy zachować, coś energicznego mruknąwszy pod nosem, narzędzie odebrał, pokazując na migi, że nie tak jak ona trzeba obrabiać drzewo. Jeden z komisarzy japońskich, p. Comaz, jest człowiekiem zupełnie wykształconym, był parę lat na uniwersytecie w Heidelbergu, skąd bardzo miłe wywiózł wspomnienia, mówi kilkoma językami i w wolnych chwilach czyta mnóstwo tutejszych gazet, które swoim kolegom tłómaczy. O języku ich trudno powziąć jakieś wyobrażenie, mówią między sobą cicho, usta ledwie otwierając, tak że się więcej syczenia słyszy, jak słów. Wiem tylko, że „woda“ u nich jest także woda, i że zamiast wołać „aj, aj!“ gdy którego co zaboli, krzyczą „dziś, dziś“. Strój japoński klasy roboczej jest zupełnie tego kroju, co u Chińczyków, z tą tylko różnicą, że kiedy Japończyk ma włosy nizko przy głowie ostrzyżone, Chińczyk nosi je dłuższe, na wierzchu głowy, skręcone i śpilką wielką przypięte. Miałem sposobność widzieć damę japońską z mężem na wystawie; jeżeli mężczyźni są małej i wątłej budowy, cóż dopiero kobiety! Wyglądała tak, jak kiedy nasza dziesięcioletnia dziewczynka przebierze się za panią z szynio-