później trochę więcej odrosną od ziemi, lecz teraz stanowią doskonały pendant do tej chałupki, będąc tak liche i niepokaźne, jak ona. Obok nasion jest kilka naczyń i parę stołków z Białej. Żal serce ściska, widząc to zaniedbanie, ten brak starania. Znając Galicyę wzdłuż i wszerz, wiem, że można było z czemś lepszem wystąpić, bo od lat kilkunastu wszędzie prawie spotyka się ładnie stawiane domki naszych wieśniaków z gankami, a majętniejszych z dwiema kuchniami, letnią i zimową; wewnątrz widzieć można i mebli pomalowanych więcej i naczyń. Tu o niczem nie pomyślano. Żeby choć byli napisali nade drzwiami, że to zabytek z 12 lub 13 wieku! ale narażać na śmiech i drwiny kraj cały, to się już nie godzi. Nie tylko że z rzeczy niema nic do oglądania, ale nawet i ludzi nie osadzono w tej biednej chałupie, nie powieszono nawet ani jednego ubrania, aby dać wyobrażenie o tych mieszkańcach, tej tak świetnie reprezentowanej ziemi. Że też się nie znalazł jakiś przedsiębiorca, któryby tam mógł sprzedawać to i owo, i robić doskonałe interesa. Nasze wódki, kiełbasy i szynki mają przecież ustaloną reputacyę za granicą. Strudzona publiczność, która z pałacu wystawy prawie ćwierć mili po szabrze iść musi, znalazłszy zamiast czegoś interesującego do widzenia gołe ściany, pocieszyłaby się przynajmniej smaczną przekąską; ale i o tem nie pomyślano.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.