W sąsiedztwie zaraz znajduje się także drewniany domek czyli szałas styryjski, na wzór tych, które na szczytach tamtejszych alp stawiają. Chociaż także nie grzeszy zbytkiem ozdób i sprzętów, starano się przecież uczynić go dla oka miłym. Dach pokryty deskami, na których leżą duże kamienie, szeroko dokoła domu wystaje, formując rodzaj ganku, pełno tam ławek i stołów. Gdy się gość ukaże, zaraz występują ładne w swych oryginalnych strojach dziewczęta styryjskie i młode chłopaki, pytając się, czem mogą służyć. Mając stajenkę za domem z dwiema krowami, zawsze mają dla gości świeże mleko; oprócz tego wino i piwo. O parę kroków dalej, pod cieniem pozostałych jeszcze drzew starego Prateru, spotykamy się z Wigwamem naczelnika czerwonoskórych Indyan. Sądząc po zewnętrznych ozdobach i rysunkach, zdobiących ten, z mocnej ceraty namiot, myślałem, że w samej rzeczy, będzie to wojenny namiot, strojny w czaszki poległych nieprzyjaciół, że witać nas będą tatuowani dzicy mieszkańcy kanadyjskich lasów. Bynajmniej; praktyczni Amerykanie wzięli sobie taki namiot na wabika tylko, i urządzili w nim bufet, gdzie można napić się porteru, grogu, wina, „ale“ i tym podobnych trunków, lecz za drogie pieniądze. Ponieważ Stany Zjednoczone są w naprężonych stosunkach z Indyanami, i żadnego z nich z sobą przywieźć nie mogły, wysłano więc na
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.