ich miejsce kilku czarnych, jak najczarniejszy heban, murzynów, którym przyznać można, że pełnią służbę kelnerów, jak mało kto. Po drugiej stronie galicyjskiego okazu jest domek siedmiogrodzkich Saksonów. Jego sutereny z ganeczkiem od ulicy, szerszy ganek, zwany altaną, od dziedzińca robią wrażenie bardzo ładnego, piętrowego domu. Wszystko, co się tam wewnątrz przedstawia, ma swe pewne znaczenie, dając zwiedzającemu doskonałe wyobrażenie o zwyczajach, przemyśle i postępie tego, tak mało od zachodnich ludów znanego narodu i kraju. Zasługa to wybornego przedstawienia tylu chociaż nie wytwornych, ale ciekawych rzeczy należy się panu Szochterus, synowi pastora z Hermanstadu, który swoim kosztem i staraniem zebrał, gdzie było można, zabytki dawniejszych i okazy nowszych czasów. Widzieć tam można staroświeckie cynowe dzbany i misy z dziwacznemi rzeźbami i napisami, gliniane naczynia z niebieską glazurą, jakich już nigdzie nie wyrabiają, bieliznę i poszewki, szeroko kolorami haftowane i t. d. Co się zaś nabyć nie dało, to kazał p. S. podług starych wzorów zrobić; widzimy więc mnóstwo pokojowych i kuchennych sprzętów, doskonale stare imitujących. Wszedłszy ze strony dziedzińca przez altanę, która służy panu domu rano jako obserwatoryum do badania pogody całodziennej, wieczorem zaś do baczenia, czy się złodziej nie skrada do koni,
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.