ny pistoletami i pałaszami o szerokich klingach, zapewne przechowanych po wojowniczych przodkach. Gospodyni to najprzód pokazuje, lecz chociaż ognistej natury i wojennego usposobienia, Szekler należy do szczepu, który, jeżeli nie najbogatszy w Węgrzech, to najwięcej się oddaje przemysłowi. Tysiące rzeczy umieją Szeklerzy, robią sobie sami nie tylko wszystko, co do ubrania ich potrzeba, ale wszystkie domowe narzędzia i naczynia, kołdry i t. d. Wszystko zgrabnie i ładnie odrobione. Szekler robi najładniejsze wachlarze i najlepsze baty, ładne słomkowe kapelusze, śliczne czapeczki dziecinne, obuwie z grubej wołowej skóry dla mieszkańców gór i ładne trzewiczki kobiece.
Pokazują też w tym domku fortepianik, większy trochę od zwykłej cytry (pewnie cymbały, p. R.), ślicznie rzeźbiony i wykładany, na którym kiedyś jakaś królewna swemu ojcu, będącemu w niewoli, przygrywała. Ładna to legenda bardzo jest dobrze przez czarnooką Szeklerkę opowiadana.
Niedaleko od wyżej opisanych domków jest kościół wiejski węgierski, drewniany, z dzwonnicą obok, zupełnie taki, jakich mnóstwo u nas widzimy. Naprzeciw kościoła po obu stronach uliczki, do niego prowadzącej, stoją pod poddaszem ogromnej wielkości dębowe beczki, każda na tysiąc pięćset wiader wina, zrobione są z dę-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.