nych ozdób, ale tak zewntąrz, jak wewnątrz, drzewo napuszczane olejem świeci się, jak politurowane.
Wchodząc przez bramę na dziedziniec, na lewo widzimy śpichlerzyk, na prawo dom główny o piętrze z gankami, od domu dwie strony dziedzińca formują schowania na wozy, pługi i inne narzędzia, kończy czworobok domek z młynkiem do czyszczenia zboża. Jedno tylko zarzucić można temu, pod każdym względem pięknemu okazowi, że za mało ubrano go w sprzęty domowe. Komnata, zwana gościnną, ma dokoła ścian wielkie ławy i jeden stół tylko, dwie półeczki z kilkoma misami, piec i samowar. Wiemy przecież, że u zamożniejszego chłopa rosyjskiego więcej się rzeczy w domu znajduje.
Inaczej to pojęli mieszkańcy Vorarlberga; wystawili dom o piętrze drewniany, ściany pokryte gontami formy karpiej łuski, ganki ślicznie wyrzynane, jest to cacko od ulicy, w środku zaś urządzili go tak, jak wszystkie ich domy w Ischl, Meran, i t. d. Jest kilku Tyrolczyków, którzy domek zamieszkują, dziewczęta haftują, gotują, słowem, są jak u siebie. Kuchnie ich mogłyby służyć za wzór nie wiejskim kuchniom, ale naszym panom budowniczym, którzy nie grzeszą praktycznością w urządzaniu miejskich mieszkań. U nich ma się zupełnie wrażenie, że się jest nie na wystawie, ale w ich kraju. Jest to prawdziwym celem wysta-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.