doskonałą wentylacyę, że chociaż prawie wszystkie okna i drzwi otwarte, nigdzie niema przeciągu, a nie razi woń stajenna. Żłoby do środka zwrócone są, niektóre z cegieł, inne kamienne, inne znów z cementu, krów tu jest 48, 16 ras, z każdej po trzy. Z Galicyi są z dóbr barona Romaszkana, rasy podolskiej, siwe.
Z willi marokańskiej w miniaturze, niedawno otwartej, możemy sobie zrobić wyobrażenie o tamtejszem życiu i zwyczajach. P. Schmidt konsul austryacki w Marokko, wystawił ją swoim kosztem; nie możemy więc wymagać od człowieka prywatnego rzeczy zbytkownych. Jest to ładny mały domek w ogródku, przez który prowadzi do wejścia ścieżka z kamyczków, w mozajkę ułożonych; wewnątrz domu ściany i sufity są pokryte ślicznymi drewnianymi ornamentami w ściśle marokańskim guście, podłoga z kolorowych kafli. Wchodzi się przez małą sień, w której na lewo miednica przy ścianie z ciągle cieknącą wodą do obmywania rąk; na prawo ławka dla służby. Stamtąd wchodzi się do „Maghard“, dziedzińca z małą fontanną; po jego prawej stronie jest otwarty pokój „Mandurah“, gdzie się zwykle gości przyjmuje. Wewnątrz jest Salamlik, salon z alkową czyli sypialnia gospodarstwa, dalej pokój służącej i łazienka. Wszystko, co do ozdoby tej willi służy: dywany, maty, sofy, naczynia, lampy, itd. są prawdziwe marokańskie.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/239
Ta strona została uwierzytelniona.