przeciw klasztorom nieco, jak u nas, za późna. Na naszym gruncie jest to poprostu walka z wiatrakami, puste frazesy, którym rzeczywistość odebrała tak dalece wszelkie znaczenie, że niewięcej w nich treści, niż w hałasie, jaki sprawiają blaszane grzechotki dziecinne. Autorka może wprawdzie odpowiedzieć, że w Galicyi i Poznańskiem istnieją jeszcze klasztory, że zatem przeciw nim kieruje pociski. Odpowiadamy na to: jeżeli autorka dowiedzie, że choćby tylko dziesięć egzemplarzy jej poematu przebyło kordon graniczny, odwołujemy całą krytykę.
Co do nas, nie łudząc się pod tym względem, powiemy jeszcze, że pseudo-postęp, który z zawiązanemi oczyma macha mieczem, nie widząc, że przecina puste powietrze, jest śmieszny. Kto zaś z prawdziwego postępu chce robić dziecko, ścinające drewnianym pałaszykiem główki badylów, w przekonaniu, że rąbie nieprzyjaciół, ten kompromituje go tylko w oczach ludzi dojrzałych i rozsądnych. Dziś potrzeba nam dojrzałości i płynącego z dojrzałości spokoju; inaczej bowiem, każdy rozsądny człowiek będzie miał prawo spytać nas tak, jak Jago pyta w „Otellu“ swej żony: „Czego wrzeszczysz?!“
Nakoniec kilka słów o formie zewnętrznej utworu.
Autorce niepodobna zaprzeczyć łatwości
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.