ga — sawantka, emancypantka, i tak dalej; obie zaś kochają się w panu Henryku, malarzu, który początkowo przechyla się ku pierwszej, potem jednak stanowczo przechodzi na stronę drugiej. Rozwiązanie sprowadza tu podejrzany o wściekliznę piesek, który sawantce daje sposobność okazania swej wyższości nad gąską. Naturalnie o prawdzie życiowej charakterów nie może być nawet i mowy, skoro główna bohaterka owego hydrofobicznego dramatu jest tylko postulatem, ideą autorki, uosobieniem doktryny bez ciała i kości, kaznodziejką, która nie może się wstrzymać od deklamacyi o ludzkości, uciemiężonej kobiecie i postępie, nawet w takich chwilach, w których każda inna, zamiast rozprawiać, rzuciłaby się na szyję ukochanego. Poemat kończy się życzeniem autorki, wypowiedzianym przez usta doktora, aby właśnie ten typ rozmnażał się jak najobficiej. Co do nas, w imieniu swojem i czytelników obiecujemy nie przykładać się do tego w niczem. Kobieta-człowiek o tyle przynajmniej lepszą jest od kobiety-doktryny, o ile czyn lepszy od deklamacyi. Autorka powinna zgodzić się na powyższe zdanie, tembardziej, że doktrynerstwo i jej samej aż nazbyt widoczną przyniosło szkodę, zagłuszyło bowiem w „Ideale kobiety“ wszelkie poetyczne pierwiastki, wypędziło zeń prawdę, życie i zmieniło cały ten utwór raczej w plątaninę dramatyczną, niewolną ze względu na
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.