skiego, coś, jakby zniechęcenie, ogarnęło miłośników sztuki i przyjaciół wspomnianego artysty.
Oto afisz donosił, że przedstawienie odbędzie się w teatrze nie Letnim, ale Wielkim. Kto ma choć słabe wyobrażenie, do ilu stopni dochodzi temperatura latem, podczas przedstawień, w tej ciężkiej, otoczonej labiryntem korytarzy sali teatru Wielkiego, ten nie będzie dziwił się zniechęceniu publiczności. Istotnie, gdy sala wypełni się widzami, od wierzchu do dna, a w środku jej zagorzeje setką promieni wielki żyrandol, wówczas… chyba tylko kratery wulkanów zieją podobnym żarem. Oddech zdaje się zamierać w piersi, krew krąży ciężko w żyłach, a na czole sieje się pot kroplisty. Gorąco i duszno! duszno nawet na dole w krzesłach, a cóż dopiero na wysokościach, gdzie atmosfera, zgęszczona ludzkimi wyziewami, ćmi się niby mgłą, wśród której nawet płomień gazowy traci wesołą jasność, a jeno migoce błędnie, jakby i jemu brakło oddechu.
Mamy przecież teatr letni, dlaczegóż benefis nie odbędzie się w letnim? pytano się wzajemnie.
— Dlatego że w letnim mieści się trzecia część tej liczby, która mieści się w wielkim, odpowiadali zapytani.
Była w tem pewna racya.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/302
Ta strona została uwierzytelniona.