sów wiele był winien, ożenił się z córką jego, młodziuchną, ośmnastoletnią panienką, aby przez to zapewnić jej opiekę i z czasem zapisać znaczny majątek. Para ta, lubo tak co do lat niedobrana, ukazuje się jednak na scenie jako najszczęśliwsze w świecie stadło. Starzec kocha całą duszą i sercem swą młodą żonę. Kocha ją jak mąż i jak ojciec zarazem, ona odpłaca mu tę miłość miłością równie głęboką, a przytem obiecującą trwałość, bo opartą na prawdziwym szacunku. Pan Janikowski jeddnak, pomimo iż młoda żonka nie dała mu najmniejszych do tego powodów, wkrótce spostrzega całą niestosowność związku, jaki zawarł. On stary, ona młoda; on bliżej grobu, ona rozwija dopiero skrzydełka do lotu, jak motylek, świeżo wyszły z poczwarki; jej potrzeba kochanka, on może być tylko jej ojcem, słowem: posiwiały sokół i wiosenna z zielonej dąbrowy kukułka, omszony wiekiem dąb i majowa, świeżo rozkwitła przelaszczka. Starzec więc, który zaprzysiągł sobie w duszy, że choćby kosztem własnej doli zapewni szczęście młodej żonie, postanawia poszukać dla niej szczęścia. Przypadkowo wyczytał w gazecie, że jakiś Stanisław Janikowski, młody podchorąży, mianowany został podporucznikiem, posyła mu więc pieniędzy i zaprasza go do siebie. Młody oficer stawia się naturalnie na wezwanie; starzec przyjmuje go, jak syna, przedstawia żonie i zatrzymuje na czas dłuższy.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.