sycać umyślnie wzajemne ich uczucia; bada ich i zarazem sam toruje im drogę, na końcu której, wedle naturalnego biegu rzeczy, leży… przepaść.
Młody oficer jednak wytrzymuje wszystkie próby. Nie przeniewierzy się on prawom honoru, nie nadużyje ufności, raczej zginie, a postąpi, jak rycerzowi przystało. Zrywa się nakoniec do wyjazdu, ale wówczas chmury pękają nad jego głową, ukazuje się czysty błękit pogodnego nieba i promienie słoneczne szczęścia:
— Oto ja stary jestem, mówi do niego przez łzy mąż Józi — ja stary jestem, ona młoda, a ja, widzisz, zaprzysiągłem sobie, że ją uczynię szczęśliwą. Ja patrzę na was od czasu, jak tu jesteś, Stanisławie, wy się kochacie, dzieci! Ja wam ustąpię. Ja sam to zrobiłem, ja sam ułatwiłem wam wszystko. Nie uważajcie, że mi się serce ściska. Cierpi człowiek, gdy kocha, ale i poświęcenie, ale i przekonanie o tem, że się spełniło obowiązek, ma swe uroki i swe pociechy. Ja stary jestem, ja tylko ojcem waszym chcę być, moje dobre, moje drogie, moje poczciwe i ukochane dzieci. Napisałem już (mówi cicho dalej) o rozwód, wy się pobierzecie, będziecie szczęśliwi, ja tu przy was zamieszkam i będę również waszem szczęściem szczęśliwy. Byle jej ręka zamknęła mi kiedyś oczy, nie potrzebuję nic więcej.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.