krzykami rozdartych serc, z wystrzałami z pistoletów, etc. etc. Ale Korzeniowski ani chciał, ani mógł tak skończyć; znał on swoje społeczeństwo, wiedział, że u nas, gdzie rodzina zwartsza, moralność surowsza, takie upadłe heroiny, rodem z kraju Nod, nie cieszą się sympatyą. Surowa polska opinia ma dla nich, bez względu na powody, okoliczności łagodzące i tłómaczenia i usprawiedliwienia, jedną sumaryczną nazwę: ladacznica. Z taką nazwą nie mógł, powtarzam, ani chciał Korzeniowski wypuszczać na świat swej bohaterki. A zresztą i na pochwałę naszych kobiet wyznać należy, że kwestya dumasowskich heroin nie jest u nas kwestyą społeczną i na sto podobnych sytuacyi w dziewięćdziesięciu przynajmniej nasza kobieta wyszłaby tak, jak wyszła Józia. O poruczniku naturalnie nie mówię, bo autor opisuje inne czasy, mówię tylko o kobietach i o naszem społeczeństwie, z którego moralnością i wyobrażeniami zakończenie jest zgodne, właśnie dlatego, że kobieta-żona wychodzi z niego czysto.
Ale tu chciałbym wytłómaczyć się jasno. Zakończenie jest zgodne z moralnością o tyle, o ile nikt nie popada w występek i niesławę, nie jest jednak zgodne z prawdą i rzeczywistością, o ile mąż rzuca w niem w cudze objęcia własną żonę… Wydaje się to nawet sprzecznem poprostu z naturą ludzką. Stary Janikowski po-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/308
Ta strona została uwierzytelniona.