stać to całkiem wymarzona, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Gdyby ludzie nie czuli, nie kochali, gdyby w naturze ludzkiej nic nie kładło pewnej tamy i miary poświęceniom, ha! to prędzej zrozumielibyśmy jego postępek. Ależ on kochał swoją żonę; kochał się w niej, jak mąż, silnie, głęboko: ona była mu wzajemną, wzajem przysięgli sobie miłość przed ołtarzem, a jako ludzie wiary, musieliż przecie wierzyć w nierozerwalność takiej przysięgi, którą się w Imię Boże składa. Gdyby wreszcie stary mąż ugiął czoło przed mocą wypadków, gdyby, spostrzegłszy, że utracił miłość żony, skłonił się do ustąpienia jej innemu, poświęcenie byłoby niemniej wielkie, a więcej ludzkie i bardziej zrozumiałe. Ale, wedle autora, stary Janikowski sam stwarza położenie i z wiedzą prowadzi je do rozwiązania. C‘est trop fort! jakby powiedzieli Francuzi: I tak mu to przyszło łatwo: wyrozumował sobie, że tak będzie lepiej, wytłómaczył sobie młodą żonkę, trochę popłakał, rozczulił się… i pobłogosławił jej z innym. Wobec tego przyzna każdy, że ów nastrój liryczny, w jakim go ciągle widzimy, zakrawa cokolwiek na niedołęstwo, a rozumowania jego przełożone z języka sztuki na realny język rzeczywistości, wydałyby się arcyprozaicznemi. Jest to jednak ważny wzgląd, bo autor zrobił tego starca niedoścignionym ideałem nadludzkiego prawie poświęcenia, a tymczasem ów cień
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.