cie rzeczy nowalijka owa napisana była jeszcze w tych czasach, kiedy to „Wujaszek z Ameryki“ był nowością, wygodnie kończącą powieść lub sztukę. Umierał on sobie w New-Yorku, lub zjawiał się nad Wisłą w chwili największego niebezpieczeństwa dla bohaterów sztuki i, dowiódłszy kilkoma okrągłymi frazesami, że w „jasnem niebie daleko jest chłodniej, niż w piekle”, nagradzał milionami dolarów cnotę, karał zamknięciem kieszeni występek i łączył zakochaną parę.
Wszystko to było niegdyś, ale nie dzisiaj, „o nie, na Peruna!” Dziś „Wujaszek z Ameryki“ jest postacią tak wyzyskaną, opatrzoną i oklepaną, że istnienie jej prędzej nawet w rzeczywistości przypuszczalnem, niż w sztuce uprawnionem być może. Przecież to postać przysłowiowa! a jednak, któżby uwierzył, że oto przed dwoma tygodniami czerwony afisz zwiastował przyjście takiej figury na naszą scenę, jako nowość. Istotnie była to taka nowość, że każdemu mimowoli przyszła na pamięć owa bajka, której to dzieci słuchają z niewyczerpaną cierpliwością: Była to czapla na wysokich nogach, chodziła sobie po rozstajnych drogach, siadła na desce, czy powiedzieć jeszcze?
A kiedy rozciekawieni słuchacze błagają, by powiedzieć jeszcze, ciągnie się w ten sposób:
Była to czapla etc.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/315
Ta strona została uwierzytelniona.