mienia nad opsępnymi obszarami życia, myśl jest, jak wulkan: przedewszystkiem niszczy. Zrozpaczone serce poety druzgoce, burzy, rzuca palące się głownie w mieszkania ludzkie, rozbija więzienia państwowe, depce stosunki towarzyskie, kruszy podstawy religijne, rozrywa węzły rodzinne i w nadmiarze rozpaczy wzywa samo niebo na sąd przed zbolałe serca ludzkie, owo niebo, co zawsze równie głębokie, błękitne, spokojne, zawsze również zatopione we własnej wielkości, zdawało się spoglądać z godną Brahmy obojętnością na nędzę ludzkiego żywota.
W gruncie rzeczy, pod owym negatywizmem, wywołującym namiętne okrzyki na usta poety, leży cały nieprzebrany ocean miłości dla ludzi. Usta poety wyrzucają płomienie, a na dnie jego serca leżą łzy. Tem się nawet tłómaczy czar pierwszych jego utworów. Ale bądź co bądź i ta miłość jego, właśnie dlatego, że jest miłością, oburzona nieszczęsną dolą ludzką, staje się negatywną. Zaiste Szyller w pierwszych utworach jest podobny do swego Karola Moora, który został wodzem rozbójników z miłości dla ludzi. I Szyller, jak Karol, niszczy, ale nie buduje. Takim jest w Zbójcach, Fiesku i w Intrydze i miłości.
Scherr, który Fieska nazywa dalszym ciągiem Zbójców, twierdzi jednak, że Fiesko jest postępem, bo owe pierwotne burzenie i zapęd
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
— 125 —