W ostatniej scenie tego dramatu, gdy Wit Stwosz, piętnowany i okuty w łańcuchy, zwracając się do swej córki, mówi:
Pójdź drogie dziecię, wrócimy do gniazda.
Żebraczy kosztur weźmiemy do ręki
I z piosnką szczęścia iść będziem przez drogę.
Wówczas widz, patrząc na upokorzenie i krzywdę, jaką wyrządzono bezbronnemu starcowi, pyta mimowoli: jaka jest wina tragiczna tego człowieka? Istotnie: był Wit, jak wiadomo, słynnym czasu swego rzeźbiarzem, przeniósł się do Norymbergi, którą wieloma pracami swemi przyozdobił, jak każdy nowator, wywołał do walki żywioły konserwatywne w sztuce, a kiedy do walki domieszały się jeszcze i pierwiastki osobistej niechęci, upadł w niej. Oto cała jego historya, historya, jaka powtarza się w życiu każdego prawie bądź z artystów, bądź z uczonych, wprowadzających naukę lub sztukę na nowe tory. Autor usiłuje wprawdzie