Dalej jest Wit Stwosz, jak chce pan Rapacki, pysznym i zuchwałym.
W głowie ma wielkie i zuchwałe myśli.
Duma go pędzi do rzeczy nadludzkich.
Pragnie wyrzeźbić na jednej wielkiej tablicy ziemię całą, „z góry i lasami, morzem i rzeki, miastami i wsiami, słowem: z tem wszystkiem, co tylko na ziemi“. Przytem dumnie i pogardliwie traktuje miejscowy cech rzeźbiarski, złożony z mistrzów i mistrza owego cechu, Steinbauera. Co do pierwszego, to jest do owego zamiaru Witowego, wyrzeźbienia całego świata, pomysł to iście zuchwały i estetycznie zwichnięty, ale maluje on Stwosza nie jako człowieka, nie jako bohatera dramatu, ale tylko jako artystę, przeceniającego własne siły. Pogarda jego i lekceważenie cechu płynie również z czysto artystycznych pobudek; nie jest ogólnoludzką namiętnością, nie zrywa równowagi moralnej Wita i nie ujawnia się nazewnątrz w czynach tragicznych, płynących bezpośrednio z osobistych Wita namiętności. Wogóle w Wicie rzeźbiarz, artysta zasłania człowieka. Jako człowiek, ma Wit jeszcze wady wcale nie sympatyczne, ale bynajmniej nie jest dramatycznym. Nie jest to natura czynna, namiętna, kipiąca nadmiarem czysto ludzkich namiętności. Jako wyłącznie artysta zaś, nie może być bohaterem dramatu, bo artyzm jest szczególnym darem, nie ogólnie ludzką namięt-