matu i samemu dramatowi. Ono to tak! Jest bohater istotą bierną, dlatego akcya nie znajduje w nim swego ześrodkowania, dlatego jest zwichniętą, dlatego nie płynie szerokiem korytem, wypełniającem całe ramy obrazu, ale przerywa się, chwilami niknie, jak owe strumyki na piasku, które lud nasz ponikami nazywa; dlatego czepia się okoliczności zewnętrznych. Raz czepia się wekslów fałszywych, lichwiarzy, pokątnych intryg, drugi raz katastrofa przedstawia się, jako kazuistyczna kara za opuszczenie kraju, to znowu przybiera mistyczny odcień fatalizmu, słowem, rozstrzela się na wszystkie strony i wreszcie staje się rezultatem działalności nie bohatera głównego, ale postaci pobocznej.
Nic nie pomagają tu ani uroczyste procesye, ani rozprawy estetyczne, ani postaci, żywcem ze średnich wieków wyjęte, ani dzwony, ani efektowne bicie wieżowego zegara; wszystko to daje koloryt, daje pyszne tło, na którem tem bezbarwniej, tem bledziej rysuje się gadatliwa postać Wita, gotowa zawsze do dyalektycznych rozpraw, a zawsze popychana przez obce zamiary, obce czyny, obce dłonie.
Cały ten dramat, im uważniej mu się przypatrywać, tem bardziej przedstawia się jako obraz, któremu brak ogniska. Znajdziesz tam bardzo udatne grupy, postacie, rysowane wytrawną dłonią, doskonałe tło, ale bohater głó-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.
— 139 —