ko przyjemność, rozkosz… No, wiecie państwo: człowiek jest słaby…
W ten sposób panny Deryng słuchała tylko publiczność i recenzenci, w ten sposób nie dostała dalszych występów, w ten sposób nie została zaangażowaną, w ten sposób narażono ją tylko na koszta podróży ze Lwowa, w ten sposób poniosła tylko straty za swe dobre chęci, w ten sposób odjechała i w ten sposób Bóg wie, czy i kiedy przyjedzie.
Nie przyjęto jej, bo żeby kogoś przyjąć, trzeba go widzieć, jak gra, że zaś nie widziano, nie przyjęto. Czy może być naturalniejsza i zdrowsza logika. Chwaliła ją tylko prasa; recenzenci unosili się nad jej głosem, wyrobieniem, talentem, ale… nie uważa się na to, co mówi prasa. Oto jest historya naszego teatru, a przynajmniej historya kilku jego ostatnich miesięcy.
Ale spytacie się, z czego on żyje, ten poczciwiec, skoro daje stare sztuki, i skoro nikt do niego nie chodzi. Wydatki ma przecież znaczne, bo same pensye artystów wynoszą do kilkuset rubli miesięcznie. Ho! ho! wydatki ma wprawdzie znaczne, ale to wielki pan, który jeszcze znaczniejsze ma dochody. On nie stoi o swoją kasę. On ma jedną szóstą. Nie wiecie, co to jest ta jedna szósta. Jest to czynsz. Są rozmaite podatki na świecie, jest więc i jedna szósta. Tę jednę szóstę płacą teatrowi miejskiemu wszystkie teatrzyki z dochodu brutto. Razem wziąw-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.
— 188 —