członków dość jest znaczna, co dowodzi, że ogół popiera instytucyę. Popiera, ale się zraża, i nie może być inaczej. Każdy, widząc, że zagranicą, w takich Niemczech np., towarzystwa podobne rozwijają się coraz bardziej i roztaczają coraz większym kręgiem swą działalność, pyta, z powodów bardzo naturalnych, co u nas stoi rozwojowi Towarzystwa na przeszkodzie i czyją jest wina, że instytucya nie może znaleźć gruntu pod nogami? Mówcie wy sobie, co chcecie, prawią członkowie, mówcie o zbawiennych skutkach Merkurego, o jego ekonomicznem uczuciu, o jego związku z cywilizacyą, dobrobytem, postępem i innymi równie pięknie brzmiącymi wyrazami, my tylko widzimy jedno, t. j. coraz mniejszą i chudszą dywidendę. Nie chcemy słów, bo mamy fakta. Błogie skutki obiecujecie w dalekiej przyszłości, a niebłogie skutki czujemy dziś w kieszeniach, po których wiatr chodzi, jak mu się tylko podoba.
I zaiste, dowodzeniu takiemu trudno odmówić słuszności. Ogół zatem słusznie zraża się do Towarzystwa i w poszukiwaniu winy równie słusznie dochodzi do wniosku, że, popierwsze: ponieważ pewnikiem jest, że stowarzyszenia spożywcze zagranicą błogie przynoszą owoce; podrugie: ponieważ u nas liczba członków stosunkowo dość jest znaczną, a zatem wina nie leży ani w zasadzie instytucyi, ani w obojętności ogółu, lecz w administracyi.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.
— 191 —