ki. Również zręcznie nakreślona jest córka Gałdzińskiego. Nie jest to zwykła, konwencyonalna kochanka z komedyi. Jakiś urok poezyi bije od tej smętnej i nieszczęśliwej a sympatycznej dzieweczki. W chwili rozstania, kiedy oddaje kwiatek ukochanemu, jest prawdziwie poetyczna. Dodajmy, że rola ta była grana bardzo dobrze przez młodą artystkę, p. Mirecką.
Słabszą stroną sztuki jest samo uscenizowanie akcyi. Akt drugi jest trochę nudny, i wogóle cała sztuka trochę rozwleczona. Niektóre postacie (jak np. młody architekt Kostrzewa), zdaniem mojem, zupełnie są zbyteczne, i pan Kostrzewa służy tylko chyba do zachowania równowagi między postaciami dodatniemi a ujemnemi. Autor chciał, żeby w obu stronach było równo. Dlaczego?
W każdym razie sztuka nie należy bynajmniej do utworów tuzinkowych i dla każdego repertuaru stanowi bardzo piękny nabytek. Znać w niej szkołę francuską, ale naśladownictwa ani znaku, szkoły zaś nie poczytujemy za wadę, bo to dobra szkoła, bardzo dobra. Powiem nawet, że jedni Francuzi umieją pisać komedye. Niemcom za nimi wodę nosić.
Na scenie warszawskiej wznowiono także „Zachód Słońca“, ową sztukę, w której tak sławnie grywał swego czasu Żółkowski.
Stary lew pozostał tem, czem był za młodu. Sztuka zestarzała się, ale nie jego talent. Całe
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
— 203 —