wić żon i dzieci, chwytają się innych zajęć, a stąd zaniedbują swoje czynności biurowe, co znowu utrudnia im dostanie się na etat i szkodę kolejom przynosi. Co zaś do obawy, że zakaz może odciągnąć młodych ludzi od aplikowania, a stąd pozbawić w przyszłości koleje urzędników, zarząd nie podziela jej wcale. Przeciwnie, zarząd twierdzi z najlepszą miną, że ani jeden aplikant nie cofnął się od chwili wyjścia zakazu i że wszyscy zaczęli pracować daleko pilniej. Kilka prawdzie małżeństw zostało zerwanych, kilka pięknych narzeczonych opuszczonych przez niewiernych oblubieńców, przekładających szczupłe dyety nad skarby rozkoszy stanu małżeńskiego, ale zarząd więcej sobie nad tem nie łamie głowy, jak np. nad kwestyą nieśmiertelności duszy. Według niego, są to sprawy prywatne, które zbiorowego ciała nie obchodzą i nie tyczą zupełnie.
Trudno, zaiste, odmówić pewnej słuszności, a raczej pewnej praktycznej doniosłości rozumowaniom zarządu. Z tem wszystkiem chętnie stajemy po stronie młodych kandydatek do stanu małżeńskiego, i twierdzimy razem z niemi, że zakaz podobny, jeżeli rzeczywiście istnieje, jest niedorzecznym i rzeczywiście nielogicznym. Jest to, jak mówi przysłowie: „wtrącanie nosa do cudzego prosa“. Zarząd ma bez kwestyi prawo wymagać, żeby czynności biurowe były spełniane należycie, ma prawo odda-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.
— 210 —