cką. Każdemu mimowoli nasuwa się przedewszystkiem pytanie, kto będzie ją czytał i rozumiał. Żydzi oświeceńsi nie uczą się i nie starają się wcale rozumieć po hebrajsku; Żydzi małomiasteczkowi używają wprawdzie liter hebrajskich, używają ich nawet na szyldach garkuchni, kawiarni i t. p. Ale niemałoby się zdziwił czytelnik, spoglądający na owe niezrozumiałe czworokątne litery, gdyby wiedział, że słowa, niemi napisane, są to albo najzwyczajniejsze poprzekręcane na żargon wyrazy niemieckie, albo nawet i polskie, takie jak kawa, herbata, wódka i t. p. Któż więc umie po hebrajsku? Rabini, i to piąte przez dziesiąte, a ponieważ rabinów jest w kraju, przypuśćmy, pięćdziesięciu, zatem nowe pismo może liczyć na pięćdziesięciu prenumeratorów, którym notabene wypadałoby posyłać dziennik darmo.
Oto, jak przedstawia się prenumeracyjna przyszłość hebrajskiego dziennika. Czem on będzie, jakim głównie sprawom zostanie poświęcony, przypuszczać nie chcemy. Gdyby nas się kto spytał, czy istnieje potrzeba założenia dziennika, poświęconego kwestyi żydowskiej, odpowiedzielibyśmy bez wahania: tak jest. Ale dziennik ten powinien być wydawany nie w języku hebrajskim, którego nikt nie rozumie, ani w obrzydliwym żargonie, którego się sami oświeceńsi Żydzi wstydzą, ale w mowie czystej i dla wszystkich zarówno zrozumiałej. Dalej, dzien-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.
— 232 —