Kiedy bieżącego roku rozeszły się wieści krwiożercze o uśmierceniu zwierząt, mających stanowić zawiązek warszawskiego zwierzyńca, pisma nasze niepomiernie się zasmuciły, przypuszczając, że dusze zabitych wilków zawyją mściwie nad uszami komitetu zwierzynieckiego i takowy przyprawią o moralną i niemoralną niemoc.
Jakoż smutek prasy naszej najzupełniej był nieusprawiedliwiony, ponieważ prasa, jako taka, sama w sobie i dla siebie wiedzieć była powinna, że wilki duszy nie mają i że po śmierci żyć nie będą, a tem samem zdrowiu komitetu nie zaszkodzą w żadnym kierunku zoologicznym. A jeżeli rzeczywiście objawy życia komitetowego istotnie zamilkły, to poprostu na zasadzie prawa ziemskiego, nakreślającego niezłomne granice wszystkim naszym dążnościom. Przytem jeszcze zauważyć można i należy koniecznie, że owe pośmiertne wycia wilków (jeśliby kto koniecznie chciał w takowe uwierzyć) dzielnie przyszły w pomoc funkcyonującemu u nas „Komitetowi opieki nad zwierzętami“. Stało się bowiem to, że Komitet zoologiczny, osłabiony w swych zamiarach zwierzynieckich, nie będzie więził, a ewentualnie i głodem morzył zwierząt i ptaków w parku praskim.