Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.
—   258   —

kwestyę, nie żeby ona go paliła, ale że postanowił napisać komedyę. Napisał ją więc, ale — zwyczajną. Wszystko tam jest w porządku; jedna scena wywija się z drugiej; następują w porządku zdarzenia, jak wymustrowani dobrze żołnierze; miejscami trafiają się dobre dowcipy i tak wszystko idzie ku końcowi, według reguł, ale chłodno. Uczucia, oryginalnego sposobu widzenia rzeczy, autorskiej indywidualności i autorskiego temperamentu napróżnobyś tam szukał. Komedya jest przyzwoita, ale niemasz w niej polotu. Widzisz, że autor ma środki, brak mu natchnienia.
Oto już jeden ciężki zarzut, na który zgodzi się jednak każdy, zgodzi się nawet i sam autor, jeżeli nie zechce patrzeć przez różowe okulary na siebie i na swój talent. Zarzut ten ma dwa ostrza, bo, odnosząc się do tendencyi, odnosi się zarazem i do artystycznej strony obrazu. Ani postacie, ani położenie nie są w komedyi tej dostatecznie odczute, a stąd, choć malowane jaskrawemi barwami, są jednak zimne. Tworzy się wtedy, kiedy się czuje głęboko; kiedy się nie czuje, a chce się tworzyć, szuka się postaci pamięcią, nie twórczą wyobraźnią i sercem, i znajduje się we wspomnieniach u innych autorów i w innych sztukach. To jasne, jak na dłoni, i stąd to w sztuce autora mnóstwo reminiscencyi. Postać Augusta naprzykład, ta postać, najpiękniejsza ze wszystkich. Dużo ma w so-