Inne postacie słabsze o wiele. Matka Heleny, to karykatura trywialna i gruba. Nasze damy tracą majątki, to często się zdarza; szukają dla córek mężów, choćby głupich, ale majętnych, to zawsze się zdarza; ale przynajmniej kochają swe córki. W pani Łuckiej i to uczucie się nie odzywa. Jest to figura wstrętna, która nie ma znaczenia satyrycznego, właśnie dlatego, że jest przesadzona, że żadna z kobiet i matek naszych w tej starej półzalotnicy nie może odczuć siebie, nie znajdzie własnych wad. Satyra powinna być rózgą, nie obuchem. Powinna ciąć do krwi, ale nie łamać kości. Pod rózgę, jeżeli nikt sam dobrowolnie pleców nie nadstawi, to potrzymają go inni, przed obuchem robi się pustka, i autor wywija nim w powietrzu. Ten wypadek ma miejsce w komedyi pana Zalewskiego.
Nakoniec satyra, zatem i wszelka postać satyryczna ma być odzwierciedleniem rzeczywistości. Czyżby autor sądził, że jego pani Łucka jest obrazem matki polskiej?
O wujaszku i opiekunie rozpisywać się nie będę. Portret to tak komunalny, że takimi w świątyni komedyi nawet już ścian nie wyklejają, ale wspomnę szerzej o malarzu Uszyńskim. Autor chciał mieć z niego bohatera, zasługującego na miłość dziewicy. Jak wszyscy bohaterowie, monotonny on jest i konwencyonalny, ale ma jedną wadę, której nie miewają
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.
— 260 —