klasycznej Lais kocha się pasterz z gór, otaczających Tessalię. Natura to pierwotna, dzika, dziwna, ale szlachetna. Sprzedał się w niewolę, jako flecista, żeby mieć pieniądze, a wymówił sobie tydzień wolności, żeby mieć czas przedstawić się jej, jako bogaty cudzoziemiec i kupić jej miłość. Przyszedł i kupił. Całą duszą ją pokochał, ale i całą duszą pogardził. Wreszcie wezbrane uczucia wybuchnęły. Był to koniec tygodnia wolności, po którym miała się zaczynać się jego niewola. Lais rozmawiała z Psaumisem i Kartagińczykiem Bomilkarem, gdy on wszedł i wypowiedział wszystko; wyznał, że nie jest tem, czem się być wydaje, nie jest Artobarzanesem, bogatym satrapą, ale biednym pasterzem, który się sprzedał, bo kochał, ale który dziś jeszcze, wraz z zachodem słońca, poszuka w śmierci ucieczki przed niewolą, miłością i pogardą.
Słowa jego padają ogniem na duszę i serce Lais. Oto może raz pierwszy w życiu spotkała się z miłością, nie z wyrazem, ale z uczuciem; serce poczyna bić w jej piersi nieznanem tętnem, na myśl przychodzi cała przeszłość, niby świetna, a tak skalana i pełna hańby, i cały szych tej świetności, fałsz słów, nikczemność czynów, kłamstwo uczuć. Ach, jakaż ohydna przeszłość! Ale zaraz w sercu Lais budzi się i inne uczucie. Witajże, jutrzenko wybawienia, witaj, miłości, święta, jak płomień ofiarny, ja-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —