chał, wstrzymując łzy. Dźwięczny, przeczysty język nasz brzmiał wśród ciszy teatralnej, obok chrapliwych dźwięków angielskich, jak anielska muzyka; opanował je, zwyciężył; doszedł wszędzie i podbił serca wszystkich słuchaczów. Dziennik „The Mail“ napisał nazajutrz, że nigdy amerykańskie uszy nie słyszały słodszych dźwięków. Znajomi mi Amerykanie utrzymywali, że rozumieją wszystko. Doprawdy, dziwne to było przedstawienie. Mała rola Ofelii pokryła sobą wszystkie inne; zniknął Hamlet, zniknął król Klaudyusz, Poloniusz, Laertes, zdawało się, że gra sama tylko Ofelia. Uważałem, że, ilekroć artystka nasza ukazywała się na scenie, robiło się cicho, jak makiem siał, ilekroć zeszła, a wchodzili na jej miejsce inni, powstawał w całym teatrze szmer; zamiast słuchać, co inni mówią, udzielano sobie uwag i spostrzeżeń; powtarzano półgłosem pojedyńcze dźwięki; jednem słowem, całe przedstawienie o tyle miało w oczach publiki wartość, o ile brał w nim udział polski język i Ofelia. W czasie antraktów przywoływano artystkę, bito oklaski i rzucano kwiaty. W przedostatnim akcie, panna Eli Wilton, grywająca dotąd rolę Ofelii, ofiarowała pani Helenie przepyszną koronę kwiatową, w ostatnim zaś dyrektor wyszedł na scenę i miał do naszej artystki dziękczynną mowę, w imieniu publiczności i artystów. Po tej mowie całą
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.
— 286 —