sławskiego pod tytułem: „Lwy i lwice“ i już wówczas zyskał zasłużone uznanie publiczności i krytyki.
Nie był wprawdzie geniuszem scenicznym, ale pierwszy rzut oka odkrywał w nim jednego z tych prawdziwie pożytecznych i rozumnych współpracowników, bez których nie może się obejść żadna scena, a którzy radą i wrodzonym smakiem artystycznym podnoszą sceny, kształcą gust publiczności i na nowe, szlachetniejsze wprowadzają teatr narodowy tory.
Odtąd brał udział we wszystkich poważniejszych sztukach. Kilkakrotnie i aż do chwili śmierci był także reżyserem naszej sceny. Ile i jakimi kłopotami nieraz obarczały go te obowiązki, to dziś Bóg jeden wie. Trudne i bardzo trudne okoliczności nie zawsze pozwalały mu iść drogą, jaką dla dobra sztuki niezawodnie sam chciał postępować. Nieraz może doświadczył niechęci kolegów; nieraz prasa, nie wchodząc w żadne powody i okoliczności, ostro przyganiała kierunkowi, w jakim scenę prowadził. Wołano o nowe sztuki, trzeba było więc dawać, co się znalazło pod ręką. Z drugiej strony, publiczność nie zawsze chętnie chciała słuchać sztuk poważniejszych, reżyser musiał czasem iść wbrew jej wymaganiom, a tym sposobem nowe na siebie ściągać niechęci. Na duszę bardziej obojętną mniejby może oddziaływały krytyki i niechęci, ale poetyczna, wrażliwa dusza Chę-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —