ka. Znajomi nie poznają ich na ulicy. Co tu czynić? Leon tłómaczy wprawdzie, dlaczego przepuścił płazem obelgę; i rodzina cała, sam nawet prezes przyznaje mu, że postąpił słusznie, niemniej jednak nie usuwa to fatalnych skutków potwarzy. Leon, żona Leona i stary major nie robią sobie nic z plotek ludzkich, ale stary prezes drży przed niemi. On taki dotąd szanowany, zasłużony, tak ostrożny i szanujący pozory, on raptem ma pójść na języki ludzkie? A tymczasem potwarz rozszerza się coraz bardziej, a wreszcie znajduje odgłos w druku. To jednak właśnie wpływa na Leona. Jest on wprawdzie z zasady przeciwnikiem pojedynków, ale gdzie idzie o spokój rodziny, tam może poświęcić zasadę. Uczucia rodzinne biorą nad charakterem i Leon wyzywa Zadrzyckiego na pojedynek. Postępek ten wzbudza między „Nietoperzami“ nieopisany popłoch. Czują oni teraz, że i na nich może się tak dobrze skrupić, jak na panu Herkulanie, który z pojedynku wychodzi ranny. Pan Babulewicz i pan Nestorowicz radziby się pod ziemię schować, a na samą myśl o Leonie lub groźnym majorze przejmują ich dreszcze trwogi. Cóż więc wypada im uczynić. Oto udać się do prezesa. U prezesa miał być właśnie bal w rocznicę jego dwudziestopięcioletniej służby. Na bal ten, jak to przewidywał z przerażeniem prezes, prawdopodobnie niktby nie przyszedł, gdy-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
— 76 —