mi, charakter, i łatwość, z jaką niczem nieusprawiedliwione nadzieje zmieniają się w zupełne zniechęcenie, ten przypuści zapewne, że te wady wzięły także niemały udział w owym pośpiechu, w jakim osadnicy Waren-Hoino opuścili.
Bądź co bądź, sprawa ta nie przynosi zaszczytu Dyniewiczowi i Choińskiemu, ale nie przynosi go także ich przeciwnikom. Jakkolwiek z Nowego Poznania nie dochodzą tak alarmujące wieści, jak z Waren-Hoina, jakkolwiek rzeczy te mogły być robione ostrożniej, jednakże, biorąc na ogół, żyzny, ciepły i lesisty Arkansas posiada więcej warunków, zapewniających rozwój wszelkiej kolonizacyi, niż stepowa, zimna i bezdrzewna Nebraska. Ale cóż robić! gdy przedewszystkiem każdej gazecie chodziło o to, by miała swoją kolonię. Sprawa ogólna poszła wobec tej prywatnej w ponieniewierkę. Gdyby, zamiast przeszkadzać sobie wzajemnie, wzięto się wspólnemi siłami do dzieła, rzeczy ułożyłyby się z pewnością inaczej. Przedewszystkiem, im więcej osadników, by się zebrało, tem osada byłaby żywotniejszą, potężniejszą i bezpieczniejszą. Dalej, im większe kupionoby obszary gruntu, temby je można nabyć taniej. Byłoby możliwem założenie szkół, rozmaitych instytucyi pomocniczych, i t. d., ale wszystko to wymagało zgody, a zgoda między ludźmi, patrzącymi nawet na kupno kawałka
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.