Polowanie na nie przedstawia wiele niebezpieczeństw. Gdy zwierzęta uciekają przed myśliwymi, ci ostatni zabijają je z łatwością, bądź ze strzelb, bądź lancami, bądź wreszcie chwytając pojedyńcze sztuki na lasso. Czasem jednak, zwłaszcza starym samcom, gdy niema innego ocalenia, przychodzi do głowy bronić się. Wówczas scena się zmienia. Strzelcy zmykają konno na wszystkie strony, bawoły zaś gonią ich z zakrwawionemi oczyma i z głuchym rykiem. Na wiosnę, w czasie rui, polowania bywają niebezpieczniejsze, niż jesienią. Niezmierne upały letnie i brak wody rozdrażniają także te zwierzęta. Samce, zebrawszy się w łożysku rzeki, bodą muł, nalepiając przeto na kudły głowy taką ilość gliny, że po wyschnięciu żadna kula jej nie przebije; rozkopują racicami grunt, ryczą i rzucają się częstokroć wzajemnie na siebie. Wówczas to niebezpiecznie jest okazywać się nagle stadu, nie spłoszywszy go wprzód wyciem, krzykiem i strzelaniną, jak to zwykle czynią Indyanie.
Obecnie jednak wędrówki te, o których wspomniałem, zostały w znacznej części ograniczone. Dawniej, według tego, com słyszał, bawoły z północnych terytoryów wędrowały aż do Colorado, Nowego Meksyku, Indian-Terytory i Texas; teraz zaś linia kolei żelaznej stanowi dla nich zaporę. Bawoły lękają się jej przestępować. W początkach nie tylko podobno
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.