prasa, nadrabiając miną, poczęła mówić o przyszłej wystawie w Berlinie. Życzymy powodzenia — odpowiadają z przekąsem Francuzi — bądźcie pewni, że nie usuniemy się od niej, ale wprost przeciwnie, weźmiemy w niej taki udział, że was, Niemców, w samych Niemczech i w samym Berlinie pobijemy. Obliczcie się więc z siłami, obliczcie się dobrze, żeby was nowy wstyd nie spotkał.
Tymczasem różnica między przyszłą niemiecką a obecną paryską leży w tem, że niemiecka dopiero będzie, paryska jest, — niemiecka może się udać, paryska się udała. Zjazd na nią z każdym dniem się powiększa. Napływ Anglików szczególniej przybiera kolosalne rozmiary. Przyczyną tego jest nietylko blizkie sąsiedztwo, taniość przejazdu, ale i stosunki dwóch narodów, tak przyjazne, jak od najdawniejszych czasów nie były. Pełno tego dowodów na wszystkie strony Książę Walii na bankiecie oświadcza publicznie swoją miłość dla Francyi, za co łają go już w gazetach Niemcy, i komplementuje Rzeczpospolitę; Rzeczpospolita w dziennikach wywdzięcza się również Anglii w ogólności, a dynastyi w szczególe. Oba kraje wyciągają do siebie ręce i spierają się prawie o to, kto kogo lepiej kocha; „Times” zachwyca się wystawą i bogactwem Francyi; „République Française”, organ pana Gambetty, oświadcza, że można skołowacieć z
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.